0

PIERWSZA WOJNA ŚWIATOWA NAD RAWKĄ (1914-1915)
PRZYDROŻNE LEKCJE HISTORII  W STULETNIĄ ROCZNICĘ WYBUCHU WIELKIEJ  WOJNY.

Pierwsza Wojna Światowa na naszym froncie: walki nad Rawką 1914-1915.

„Nie nasza wojna” – tak o Pierwszej Wojnie Światowej wciąż myśli wielu Polaków, młodszych i starszych, również tych z tytułami naukowymi i na stanowiskach. Niewielu współczesnych ludzi uświadamia sobie, że w latach 1914 -18, na wszystkich frontach wojny europejskiej (jak przed stu laty nazywano wydarzenia, których bezpośrednią przyczyną okrzyknięto zamach w Sarajewie z 28 czerwca 1914 roku) zaangażowanych było czynnie wielu naszych rodaków.

Mimo, iż Polska nie miała wówczas niepodległości i państwowości, będąc pod rozbiorami Austro- Węgier, Rosji i Niemiec, to w sumie, w wojnie tej wzięło czynny udział około 3 mln Polaków.

Byli to żołnierze zmobilizowani do armii zaborców, ale też ochotnicy, którzy mieszkając na obczyźnie we Francji, czy USA zgłosili się do szeregów wojsk Entanty.
W sumie, wojna 1914-1918 pochłonęła  miliony istnień ludzkich. Udział w niej Polski i Polaków jest oczywisty, a mimo to zapomniany. Przyczyn tego jest wiele .

My potomkowie żołnierzy biorących bezpośredni udział w tamtych walkach oraz tych, którym wojna dała się bardzo odczuć na wiele sposobów, wciąż nie zdołaliśmy precyzyjnie wyliczyć liczby poległych żołnierzy narodowości polskiej oraz określić jak wielki wpływ działania wojenne wywarły na mieszkańcach objętych działaniami wojennymi.
Przyjmuje się aktualnie, że w czasie Pierwszej Wojny Światowej, zginęło od 500 do 800 tysięcy żołnierzy narodowości polskiej.

Byli to głównie, mieszkańcy ziem polskich – w granicach Rzeczpospolitej z 1923 roku. Liczebnie, porównywalne straty ponieśli w tej wojnie obywatele Wysp Brytyjskich, o których waleczności i wytrwałości do dziś żywa jest wdzięczna pamięć współczesnych nam. Jednocześnie do dziś dnia wielu rodzinom towarzyszą wspomnienia tego, z jak wielkim wysiłkiem uporem podejmowane były próby powrotu do normalności w miejscach w których front wschodni zniszczył niemal wszystko. Dziś na przykład, ponad 80 letnia mieszkanka Woli Szydłowieckiej wspomina, że gdy Jej Dziadkowie po zakończeniu działań wojennych wrócili do swych domostw, zastali tam jedynie wyrwy w ziemi i zgliszcza. Ziarna zbóż, które mądry, przezorny i patrzący oczami wyobraźni w przyszłość gospodarz zakopał w jamach zasobowych, „by było od czego zacząć” zostały wykopane, dom i zagroda, były całkowicie rozebrane. Ich fragmenty stanowiły elementy ziemianek i transzei, które żołnierze wybudowali by przetrwać znój walk.

Wielka Wojna  zapisała się dotkliwie nie tylko w pamięci żołnierzy, ale i cywilów. To tylko jeden z powodów, dla których Pierwsza Wojna Światowa zyskała miano „wojny totalnej”. Toczyła się ona na ziemi, pod ziemią, w powietrzu, na morzach i oceanach. Ucierpieli w niej ludzie (żołnierze i cywile) oraz setki tysięcy zwierząt (np. koni, masowo angażowanych jako siła pociągowa, zwierząt hodowlanych i domowych oraz dzika zwierzyna leśna) i miliardy roślin.

Nie sposób dziś dokonać całkowitego bilansu strat, można jednak przyjąć, że była to wojna przełomowa. Była to wojna rozpoczynająca „stulecia zagłady” (jak określił XX wiek Jerzy W. Borejsza).

Jednocześnie, przyczyny i okoliczności wybuchu Wielkiej Wojny wciąż postrzegane są przez historyków, jako jeden z bardziej nieoczywistych i złożonych momentów w dziejach stosunków międzynarodowych.
Mimo okrutnej wyjątkowości tego konfliktu, wojna ta wciąż wydaje się przez Polaków pomijana. Tymczasem, niezmiennie warto zastanowić się nad jej wpływem na wiek XX, na społeczne i kulturowe przemiany jakie dokonały się w jej efekcie, często też za jej kulisami oraz na zmiany polityczne, które były następstwem podpisania Traktatu Wersalskiego, uznawanego za formalne zakończenie wojny.

 

Tu i teraz:

Finalizujemy właśnie prace nad publikacją, w której staramy się odnieść do Wielkiej Wojny po stu latach, chcemy wyjść od tego, co po wojnie do naszych czasów pozostało w sensie materialnym.
Gdy zdecydowałam się iść tropem potencjalnych odpowiedzi na pytanie, które znakomicie zawiera się w tym wyartykułowanym przez Tim Ingolda:

„Dlaczego uznajemy wartość wyłącznie źródeł pisanych odrzucając świadectwo ziemi, po której stąpamy, nieustannie zmieniającego się nieboskłonu, gór i rzek, skał i drzew, domów, w których mieszkamy i narzędzi, których używamy, nie mówiąc już o niezliczonych towarzyszach, tak ludzi jak i zwierząt, z którymi dzielimy nasze życie?
Są przecież źródłem nieustannej inspiracji, stawiają nam wyzwania i przemawiają do nas. Jeśli naszym nadrzędnym celem jest odczytywanie i rozumienie świata, a uważam, że tak właśnie być powinno, to przeznaczeniem tekstów winno być wzbogacanie owego zrozumienia tak abyśmy mogli lepiej wykorzystywać i reagować na to co świat stara się nam przekazać.” (2011)

            – na mojej ścieżce i w moich poszukianiach „świadectw ziemi”  zaczęły się pojawiać, rzeczy, zjawiska, resztki, ślady, ale także inni Ludzie na nie uwrażliwieni.

 

To dzięki nim wszystkim, odważyłam się sfinalizować pewne staaare pomysły.
Jednym z tych pomysłów są przydrożne lekcje historii, dostrzegam je, uczę się z nich i chcę się nimi podzielić poprzez zwrócenie na nie uwagi innym.

Stąd pomysł na   upublicznienie  Przydrożnych lekcji historii Wielkiej Wojny nad Rawką (1914-1915). Jest to zadanie bardziej złożone, niż wyjściowo zakładałam, głownie ze względu na nieodgadnioność  hmmm 'cech wolincjonalnych’  różnych podmiotów w których gestii są bogate w lekcje obszary.

Staranie o to, by  idea weszła w życie przyniosło kontakt z mądrymi i życzliwymi Ludźmi i Rezeczami, razem staramy się  wychodzić od tego, co po przeszłości pozostało a w tym konkretnym projekcie – co po  tej pierwszej, enigmatycznej, totalnej, samobójczej wojnie wojnie pozostało do naszych czasów w sensie dosłownym, fizycznym.

Tu: Poszukujemy odpowiedzi, na pytanie o to, co się tu wydarzyło w różnego rodzaju źródłach.

Teraz: Staramy się dociec, tego, ze śladami jakich wydarzeń mamy tu do czynienia. To specyficzne podejście. Nie dostarczy ono z pewnością odpowiedzi na wszystkie nurtujące współczesnego człowieka pytania, jakie można sobie postawić w kontekście „samobójstwa Europy”. Takim epitetem określił Pierwszą Wojnę znakomity historyk Jerzy Chwalba, którego pracę pod takim właśnie tytułem polecam tym, którzy chcą poznać szersze tło wydarzeń których integralny element stanowiło cierpienie mieszkańców ziem na których doszło do walk oraz samych tych ziem, ze wszystkim co na nich trwa(ło).

Varia – urywki myśli…
Nasi Rodacy – często niestety ginęli w bratobójczych starciach. Na równi z Niemcami, Rosjanami, czy pod drugiej zachodniej stornie frontu ,z Belgami, Anglikami, Francuzami.. a nawet Japończykami – wzięli oni udział w okropnym „samobójstwie Europy”. Japończyków przywołujemy tu dlatego, że mimo ich skromnego liczebnie udziału, pamięć o ich ofiarności, o liczbie poległych jest do dziś doceniana i eksponowana. Oczywiście nie powinniśmy umniejszać udziału innych narodowości w Wielkiej Wojnie, odwołując się do liczb poległych, czy do stosunku zaangażowanych sił względem populacji. Nie o to nam chodzi. Niniejsza publikacja ma na celu zasugerowanie Czytelnikowi, że pomimo, że o wojnie 1914-1918 mało się w Polsce dotychczas mówiło, że traktowało się ją jako nie państwową (ponieważ nasza państwowość została odzyskana dopiero w jej ogniu – między innymi właśnie poprzez udział w niej żołnierzy walczących nad Rawką) – ta wojna jest i pozostanie istotnym elementem Naszej Historii i historii ziemi na której dziś żyjemy. Jedyne co możemy dla tamtych żołnierzy i dla nas samych zrobić, to przywrócić ich pamięci Polaków cieszących się wolnością w 100 lat po ich zmaganiach o kolejny dzień życia, o prze-trwanie kolejnego ataku, wreszcie o niepodległość. Także naszą niepodległość.

Książka którą właśnie finalizujemy –  jest elementem pilotażowych Przydrożnych Lekcji Historii, programu przywracającego pamięć o naszej, osobistej lub wspólnej historii, o naszej codziennej łączności z przeszłością, o naszej powinności dbania o to, o co inni walczyli, o co się modlili, o co się troszczyli, na co patrzyli innymi niż nasze oczami. W czym znajdowali sens życia, często trudny, bolesny, nie zrozumiały dla innych.
Poszukajmy własnych sensów wokół nas – otwórzmy się na przydrożne lekcje.

 

Pozwólmy krajobrazowi, zagubionym mogiłom, cmentarzom, zabytkom, zagłębieniom w ziemi, ukrytym przed czasem i ludźmi odłamkom szrapneli i granatów, nieśmiertenikom, klamrom, łyżkom, menażkom – opowiedzieć nam naszą Historię. Nie niszczmy ich, nie wydobywajmy ich bezmyślnie z ziemi. Pozwólmy im trwać! Pozwólmy, by ich przekaz stał się lepiej słyszalny, bardziej zrozumiały – jako wzmocniony treścią zawartą na kartach pamiętników, ksiąg pułkowych, instrukcji polowych, kart pocztowych, polowych gazetek i innych archiwalnych. Pozwólmy, by obrazy utrwalone na rysunkach i zdjęciach frontowych, na widokówkach wojennych, w gazetach z tamtych czasów (które rozpisywały się na temat krwawych walk nad Rawką od Skierniewic i Warszawy po Neuchetell i Nowy York) jeszcze raz przemówiły do żywych. By stały się przestrogą przed hekatombą wojny. Pozwólmy, by znowu stały się sprawcze i by zdołały być sprawcze w przyszłości – jako zabezpieczone przed niepamięcią, egoizmem i czasem. Zechciejmy wsłuchać się w tą lekcję, w tą opowieść rzeczy, miejsc, obrazów, archiwaliów – to jedyne co nam zostało.
Naoczni świadkowie ludzcy tamtych wydarzeń już odeszli.

Ci po-zostali, niemi, ale wciąż bardziej lub mniej wymowni świadkowie przeszłości, wciąż mogą dać nam lekcję na temat(czy tego chcieli nasi przodkowie, czy nie; czy tego chcemy dzisiaj, czy też nie) – to  niestety naszego frontu!

 


 

             „Od strony Rosyi zwie się ów front: zachodnim; od strony Niemiec – wschodnim…
Jakże my go zwać mamy? Mówmy śmiało nasz front.
Dlatego… dlatego, że my, Polacy, zgoła innemi oczyma patrzymy na olbrzymią linię bojową rosyjsko-niemiecką i rosyjsko – austriacką, leżącą krwawymi okopami od zatoki Ryskiej do granic Rumunii, innemi oczymi niż Franzuci i Niemcy, niż Rosyjanie i Anglicy.

Inaczej też my Polacy wsłuchujemy się w potężne armaty i mitraliez granie wzdłuż tej linii; inaczej niż zgoła wszystkie nacye świata.
Dla całego świata ta linia, drgającya wybuchami min i szarpneli, poddająca się to w prawo, to w lewo, jakby jaka sztaba żelazna, to gięta, to odginana przez olbrzymów, dla całego świata ten rosyjsko- niemiecki, przeszło 1,000-kilometrowy front, to pasmo – szachownic strategicznych.

Nic więcej. Operationsgebiet …i basta” (cdn).

Zapomniane nagrobki, kamienie cmentarne, prawie stuletnie drzewa wytyczające krawędzie mogił zbiorowych z 1915 roku, czy prawie niewidoczne zapadające się w ziemię, albo pod nią ukryte ślady ziemianek, transzei, lazaretów w których walczyli i ginęli Ludzie różnych narodowości – potraktowane tu zostały jako Nauczyciele Historii.

Zakłądam, że możemy od nich  pobrać  lekcje najtrudniejsze, czasem niewygodne, uwierające świadomości i pamięci, czasem budujące i krzepiące

– te na temat Człowieczeństwa i bestialstwa, na temat  naszego bycia i bycia tu, wtedy naszych przodków.

Pierwsza Lekcja, na temat Pierwszej Wojny, nie jest prosta.

Tą wojnę wciąż trudno zrozumieć: dlatego, że była zupełnie inna od wszystkich ją przez tysiące lat poprzedzających – ponieważ bardzo zaawansowana na owe czasy technologicznie, angażująca żołnierzy, cywilów, zwierzęta – na masową skalę; dlatego, że wciąż toczą się spory, kto był jej sprawcą, a kto ofiarą; kto był jej zwolennikiem a kto przeciwnikiem, kto wyniósł z niej korzyści a kto straty.

Nie ma tu i chyba już nigdy nie będzie jednoznacznych odpowiedzi, ale materialne pozostałości po tamtej wojnie uczą nas pokory wobec jej złożoności, ostrożności w ferowaniu sądami i wymierzaniu kar na nagrobkach tych, którzy przed stu laty zginęli.

 

***
Poprzez próbę przywrócenia pamięci o krwawych wydarzeniach jakie miały miejsce na krótkim odcinku Frontu Wschodniego I Wojny Światowej w latach 1914- 1915 nad Rawką, chcę nadać nowe, żywe tętno pytaniom typu:

Czemu „służy” wojna i czy da się jej skuteczniej unikać?

Czym była i czym jest polskość?

Co znosiła nasza ziemia i co z minionych wydarzeń utrwaliło się w otaczającym nas na co dzień krajobrazie?

Czy wojna ma narodowość?

Jak zapewnić trwanie i wieczny spokój spoczywającym w naszej ziemi doczesnym szczątkom żołnierzy wielu narodowości?

Jak zatroszczyć się o to, by również za 50, czy 100 lat mały Bolimowianin, Szydłowczanin czy weekendowy turysta ze Skierniewic, czy Warszawy mógł z przydrożnej lekcji historii coś wynieść, by ci „materialni nauczyciele” wokół nas wciąż mogli być dostrzeżeni? Ku przestrodze!
Wciąż trwające, uparte, materialne ślady po użyciu ciężkiej artylerii, granatów, a nawet broni chemicznej – mobilizują też niezmiennie do refleksji nad problemem, z jakim mierzyli się tuż po krwawych 1914 i 1915 roku Polacy – gdy ich ziemia była zryta pociskami i lejami po wybuchach min, ich dobytek i uprawy odebrane lub zdewastowane:

„…toć że przecie piędzi chyba niema ziemi, gdzieby rydel żołnierski, rozwalający okopy,
nie zanurzył się w zagon ojcowy naszych dziadów i pradziadów, gdzieby ojcowistych naszych cmentarzów z ich prochami nie poruszył,
gdzieby jakichś „mohortowych” kurchanów nie poprzecinał,
gdzieby, dobywając z z wielkiej głębi garść ziemi , nie wyrzucił z nią na powierzchnię łanów i łąk, na skraj puszcz i na uroczyska stepowe tylu wspomnień – tylu, tylu ….
Boże miły!
A toż- że przecie ta bruzda okopowa jakby jakiegoś pług olbrzyma,
odcinająca potężną połać imperium rosyjskiego,
toć – że przecie jakby wrzynała się w żywe ciało..
ach, mój Boże – w trupa Polski Zygmuntów i Batorych”

(fragmenty wyrównane do prawego marginesu za: Jankowski1916:185).
Anna (marzec 2014)

(Coopyright Anna Zalewska)